Konie galopowały. Z łatwością omijały różne przeszkody. W końcu
stanęliśmy na chwilę by odpocząć. Znajdywaliśmy się na niewielkim
wzniesieniu. Położyłam się na wilgotnej trawie i wpatrywałam się w
pomarańczowe niebo. Przymrużyłam oczy, Theo usiadł koło mnie.
- O czym myślisz? - spytał.
- O niczym. A ty?
- Też o niczym.
- W takim razie czemu pytasz?
- Pomyślałem, że pomyślimy o tym obydwoje. - Zaśmiał się. Ja także się
zaśmiałam i dalej wpatrywałam się w niebo, które powoli przechodziło w
piękny fiolet.
<Theo? wybacz,że takie długie .-. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz