Bez zastanowienia pobiegłam prosto w kierunku stajni. Ta na szczęście jeszcze nie zajęła się ogniem, mimo to konie rżały jak opętane. W gruncie rzeczy pożar nie był duży.
W pośpiechu pootwierałam wszystkie boksy i wypuściłam konie na pastwisko. W samą porę, bo jakaś belka właśnie się osunęła i zawaliła połowę dachu. Krzyknęłam i uskoczyłam w bok, unikając płonących przedmiotów. Upadłam na ziemię przy okazji raniąc się w rękę na kopystce, którą k t o ś zostawił w trawie. Głupi stajenny- pomyślałam z wściekłością.
W oddali usłyszałam wycie strażackiej syreny alarmowej.
***
Siedziałam w wygodnym fotelu w salonie mojej cioci. Zdrową ręką głaskałam nerwowo miękkie futerko Ari'ego i czekałam na to, co powie mama.
-No więc tak- zaczęła- na akademię wrócisz.
Na to właśnie czekałam. Odetchnęłam, nawet nie kryjąc ulgi.
-W tym czasie ja zajmę się znalezieniem nowego mieszkania. Strażacy stwierdzili, że było to podpalenie, więc zostanie wszczęte dochodzenie. Twoja kuzynka, Vera zaoferowała, że pożyczy ci trochę swoich ubrań, jednak mimo to wybierzemy się dzisiaj na małe zakupy- tu mama mrugnęła do mnie porozumiewawczo- złożyłam też już skargę na producenta czujników dymu w naszym domu.
-A konie?- spytałam.
-Na razie są w starej stajni, nie jest bardzo spalona. Przysmażone są tylko zewnętrzne ściany. Potem je przeniesiemy.
-To co teraz na zakupy?- uśmiechnęłam się szeroko.
-A zaraz potem do SBA- zgodziła się.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz