- Tak... - powiedziałam lekko się jąkając.
Po zjedzeniu Anhy`a gdzieś zniknęła. Poszłam wiec do swojego pokoju.
Usiadłam na bujanym fotelu i zaczęłam coś rysować w programie
graficznym. Szło mi całkiem nieźle. Wyjątkowo nieźle. Kiedy skończyłam
przeciągnęłam się... oczywiście jak zwykle bolał mnie kark...
przyzwyczaiłam się do tego. Rozmasowałam obolałe miejsce i poszłam na
zewnątrz. Pierwsze co zobaczyłam to odjeżdżające auto. Pewnie ktoś
wyjechał na wakacje... no cóż.
Stałam przy ogrodzeniu pastwiska wpatrując się w konie. Było mi trochę
smutno. pewnie połowa ludzi wyjedzie, a ja zostanę... prawie sama?
Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i zadzwoniłam do taty.
- Salut. Tato pojedziemy gdzieś na wakacje?
- Słońce... niestety nie. Ja cały czas pracuję, a wiesz jak mama.
- Oki... - powiedziałam ze smutkiem w głosie i rozłączyłam się.
Poszłam do kuchni. Nastawiłam sobie wodę na herbatę. Usiadłam przy stole
patrząc się na czajnik. W pewnym momencie wszedł jakiś chłopak.
- O hej jestem Johnny.
- Bonjour, Rea.
- Coś się stało? Widzę, że jesteś smutna.
- Od prawie roku nie widziałam się z mamą. Chciałabym gdzieś z nią
pojechać - powiedziałam z francuskim akcentem... w sumie jak zawsze.
- Ale... coś stoi na przeszkodzie tak?
- Mama pracuje we Francji w dużej korporacji. Od roku tam siedzi i załatwia sprawy. W ogóle nie może wyjeżdżać.
- A tata?
- Tata całymi dniami pracuje. -Powiedziałam po czym zaparzyłam sobie
herbatę, pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz