Gorący kubek parzył mnie w dłonie, ale nie przejmowałem się tym. Patrzyłem na Lisę siedzącą na grzbiecie ogromnego, gniadego rumaka galopującego prosto na krzyżaka stojącego po drugiej stronie ujeżdżalni.
Wstrzymałem oddech, kiedy koń naprężył wszystkie mięśnie gotowe do skoku, odbił się tylnymi nogami i przeleciał przez poprzeczkę. Był to jednocześnie piękny, a także przerażający widok.
Odetchnąłem z ulgą widząc, że dziewczynka trzyma się dalej na grzbiecie siedząc wygodnie na kłębie konia i macha w moim kierunku.
To był jej pierwszy skok na oklep. Dzielna mała- pomyślałem- No, już znowu nie taka mała, w końcu ma już 12 lat.
Odłożyłem kubek z herbatą na ławkę i podszedłem do Lisy.
-I jak?- spytała kierując konia na wydeptaną przez kopyta ścieżkę, żeby go rozstępować.
-Wspaniale- zapewniłem ją- Czysto i bezbłędnie.
Dziewczynka rozpromieniła się.
-Jeju, tak się cieszę z tego obozu jeździeckiego, to jest fantastyczne!
-A jak Bazar? Spisuje się?- obrzuciłem wzrokiem konia, który odwzajemnił się spojrzeniem tylko jednym okiem, nie odwracając głowy.
-Jest wspaniały- Lisa poklepała ogiera po szyi- Tylko przy czyszczeniu nie podaje kopyt.
-Dziwisz mu się?- spytałem- Ma dopiero 4 lat, to właściwie jeszcze taki źrebak, no i często ma te swoje fochy.
-Och, tak bym chciała mieć swojego konia- rozmarzyła się, chyba już po raz setny tego dnia.
-Chodź, może lepiej sprawdzimy, jak radzi sobie Clari.
Lisa się zgodziła, zeskoczyła z grzbietu Bazara i zaprowadziła go na pastwisko.
W tym czasie ja skierowałem się już w stronę hali, na której instruktor uczył Clari jeździć.
-Hej!- powiedziałem, wchodząc do środka.
Między belami siana kłusowała piękna dziewczyna z rozwianymi, kasztanowymi lokami. Potrząsnąłem głową i uczucie zniknęło, już dawno powiedziałem sobie, że z nią koniec.
-Cześć, Marco!- krzyknęła uradowana Clari.
-Nieźle jej idzie- powiedział instruktor, podchodząc do mnie- Jeszcze będzie z niej zawodniczka.
-Taką mam nadzieję- odpowiedziałem szczerze.
Siwa klacz, na której jeździła Clari podeszła do nas i zatrzymała się.
-Schodź już- powiedział instruktor- Na dzisiaj wystarczy.
Dziewczyna zsunęła się na ziemię i zdjęła toczek.
-Zaprowadzić ją na pastwisko?- spytała.
-Tak, tylko najpierw ją rozsiodłaj, Marco ci pomoże- odpowiedział instruktor.
Przystałem na tą propozycję i razem z Clari wyszliśmy na zewnątrz.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz