-No to co? Kopniak na szczęście?
-Chyba przydałoby mi się coś więcej...- mruknęłam, kiedy mama wyciągała moje walizki z bagażnika.
-Uff... To chyba wszystko- westchnęła. Uściskała mnie na pożegnanie i wsiadła do samochodu.
~I tak będziesz kiedyś mój~ szepnęłam bezgłośnie do 225 konikowego, ciemnozielonego jaguara.
Pomachałam jeszcze mamie, chwyciłam obie walizki i skierowałam się w stronę akademii.
Przywitała mnie młoda kobieta i powiedziała:
-Hej, to ty jesteś tą nową uczennicą mam rację?- nie czekając na moją odpowiedź paplała dalej- Jestem Aleksandra, ale mów mi Ola. A ty? Chodź, zaprowadzę cie do twojego nowego pokoju. Zostawisz tam rzeczy i pójdziemy do kuchni. Jesteś głodna? Wiesz, bo ja bardzo...- i tak dalej, i tak dalej.
w sumie nawet mi to pasowało, nie lubiłam za dużo mówić o sobie.
Kiedy doszłyśmy do sporego budynku Ola oznajmiła ceremonialnie:
-Oto jest... dom!
-Dom?- spytałam niepewnie.
-Yyy, czekaj...- wyciągnęła szybko z kieszeni pomiętą, zabazgraną karteczkę i za jej pomocą poprawiła się- Oto jest twój nowy dom!
Uśmiechnęła się niepewnie jakby oczekując jakiejś reakcji.
-Fajnie- powiedziałam nawet szczerze- To gdzie ja śpię?
-Och! Przecież musisz być strasznie zmęczona! Chodź za mną, pomogę ci!- mówiąc to, wzięła ode mnie jedną walizkę i wtaszczyła do środka. Na szczęście mój pokój nie był na piętrze i szybko się w nim znalazłyśmy.
-Dziękuję- powiedziałam, siadając na pomarańczowym, obrotowym krześle- Odpocznę chwilę, a potem może przyjdę coś zjeść.
-Dobrze, jakby co to pytaj kogokolwiek o kuchnię, a tam się rozgość, wszystko do twojej dyspozycji- uśmiechnęła się po raz ostatni i wyszła.
Westchnęłam, wgramoliłam się na łóżko i zasnęłam.
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz