-Oto twój nowy dom! - krzyknął wesoło tata, parkując przed dużym budynkiem. Wysiedliśmy z auta i tata podał mi czereśniowe walizki oraz klatkę z Arwenem. Kobieta, która do nas podeszła uśmiechnęła się do ojca. Potem zwróciła się do mnie krzywiąc się na widok łuku i Arwena.
-To prawdziwe strzały?- spytała podejżliwie.
-Tak- odpowiedziałam, wyjmując strzałę z kołczanu podtykając jej lśniący, kamienny grot pod nos. Oczywiście naostrzony.
-Dobrze, chodź za mną, pokarzę ci twój pokój.
Odwróciłam się i mocno uścisnęłam ojca.
-Paaa...-mruknęłam.
-Pa córeczko. - powiedział, po czym odwrócił się, wsiadł do samochodu, i włączył silnik. Chciałam popatrzeć jak odjeżdża, ale niestety instruktorka wepchnęła mnie do środka. Szłyśmy nieskończenie długim korytarzem, i weszłyśmy po nieskończenie długich schodach, a po jakichś pięciu kilometrach stanęłyśmy przed drzwiami ze złotą czwórką.
-To będzie twój pokój. - powiedziała z dumą w głosie. Myślałam, że to będzie jakaś dziura, ale myliłam się.
-Jest czadowy! - krzyknęłam zaraz po otwarciu drzwi. Był śliczny, utrzymany w dzikiej czerwieni.
-Zostaw tu rzeczy, a ja oprowadzę cię po akademii. - zakomenderowała.
Rzuciłam walizki na podłogę, łuk i kołczan - na łóżko, a klatkę z Arwenem na biurko.
*****
Kilka godzin później leżałam w piżamie na łóżku, zastanawiając się czy ktoś mnie tu polubi. Zwykle nie łapałam przyjaźni, ale może tu będzie inaczej? Tak czy siak, to był długi dzień, z tą myślą zasnęłam
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz