Ciemnozielony morgan zatrzymał się z cichym, przyjemnym powarkiwaniem przed bramą akademii.
Wysiadłam z pojazdu, bardzo ostrożnie zamykając drzwiczki. Było to zabytkowe auto z nowoczesnym wyposażeniem. Otworzyłam bagażnik, wyciągnęłam z niego kilka skromnych (jak na mnie) walizek i wiklinowy kosz z терорист'em. posłałam całusa do mamy za kierownicą i poszłam w kierunku bramy.
Przed akademią czekała na mnie jakaś kobieta, która przedstawiła się jako Elizabeth Rinne, instruktorka i zaprowadziła mnie do mojego pokoju zerkając niepewnie w stronę wiklinowego kosza.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce powiedziała mi tylko kiedy mam się stawić na pierwszą lekcję- dopiero jutro rano- i wyszła, zostawiając mnie samą.
Westchnęłam, odłożyłam wszystkie walizki pod łóżko i otworzyłam wiklinowy kosz.
Boa wypełznął z niego powoli i zaczął wić się po całym pomieszczeniu, smakując nowe zapachy. Ustawiłam kosz obok łóżka i wyszłam, żeby rozejrzeć się po okolicy. Spacerując po budynku natrafiłam na kogoś.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz