piątek, 27 czerwca 2014

Od Rei

Byłam w aucie. Ciasno zapięta pasem. Tata ciągle dba o moje bezpieczeństwo. Traktuje mnie jak małą dziewczynkę. Oparta głową o szybę patrzyłam na lusterko, w którym odbijały się jego oczy. Co chwilę na mnie zerkał uśmiechając się.
- Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawiła.
- Oui. Też mam taką nadzieję - spojrzałam w inną stronę.
Kiedy dojechaliśmy niepewnie wysiadłam z samochodu. Stałam patrząc się na tereny akademii. Pomogłam tacie wypakować część moich rzeczy.
- Kiedy przywiozą Luelle?
- Za niedługo - uśmiechnął się do mnie.
Przed wejściem przywitała nas pani dyrektor. Zaprowadziła mnie do mojego pokoju i poszła do swojego gabinetu. Rozpakowałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku. Przed bramą zauważyłam auto z przyczepą, w której znajdowała się Luelle. Pobiegłam do niej. Przy aucie stała także jakaś kobieta.
- Witaj Reo, jestem Elizabeth instruktorka jazdy konnej.
- Bonjour - było mi głupio mówić jeszcze po francusku, ale to było silniejsze ode mnie.
- Hej Rea - powiedział ktoś z auta. To był mój wujek.
- Hej - przywitałam się.
Wyprowadziłam Luelle z przyczepy, a Elizabeth zaprowadziła ją na pastwisko.
- Nie wiesz kiedy mama przyjedzie?
- Niestety - wzruszył ramionami. Wsiadł do auta i odjechał.
Nie widziałam co robić. Postanowiłam coś naszkicować. Pobiegłam do mojego pokoju, wzięłam szkicownik, ołówki i te inne pierdoły. Kiedy miałam wszystko położyłam na trawie za płotem pastwiska. Wspięłam się na płot i przeskoczyłam po czym usiadłam na trawie.
Zaczęłam szkicować. Biegająca Luelle. Szybko się przyzwyczaiła jak na pierwsze dziesięć minut.
Szkicowałam w spokoju. Kiedy kończyłam usłyszałam czyjeś kroki, przy czym szybko zakryłam rysunek innymi kartkami.

<Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz