Zgodziłem się i poszliśmy osiodłać konie i przygotować do jazdy. Oba wierzchowce były bardzo podekscytowane, z resztą ja i Anhyi też.
Kiedy znaleźliśmy się na padoku wystartowałem pierwszy i już po chwili galopowałem po miękkiej trawie. Przez chwilę wydawało mi się, że Anhyi została daleko z tyłu, więc zdziwiłem się widząc ją na Vaa zaraz obok mnie.
-Zaskoczony?- spytała pomiędzy stąpnięciami konia.
Spojrzałem na kopyta klaczy- niemal nie wydawały żadnego dźwięku.
-Każdy koń ma w sobie coś wyjątkowego- dodała dziewczyna- musisz koniecznie odkryć, co ma twój Rieede.
-Dobra, ale jak?
-Nie wiem, Vaa tak po prostu zaczęła cicho stąpać podczas jazdy- wzruszyła ramionami- założę się, ze niedługo sam się zorientujesz.
Kiedy już zaczęliśmy stępować konie rozmawialiśmy właściwie o niczym konkretnym- o rodzinie, koniach, hobby, itd.
-Grasz na gitarze?- spytała Anhyi- Ja też!
-No to super- ucieszyłem się- Może tego wieczora razem pogramy?
<Anhyi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz