Kiedy się obudziłam było już ciemno, tylko slaby blask księżyca przeświecał przez okno, oświetlając prostokątny skrawek podłogi.
Zerwałam się z łóżka i zapaliłam lampkę. Zaburczało mi w brzuchu, więc otworzyłam walizkę i wyjęłam z niej bułkę z serem. Nie byłam pewna, czy o tej porze ktoś pomoże mi odnaleźć kuchnię.
Wbiłam zęby w "kolację" i zastanawiałam się, co robić. na pewno teraz nie zasnę. Sprawdziłam godzinę- 04.16. Dojadłam bułkę i poszłam na poszukiwanie kuchni.
Zdziwiłam się ilością ludzi, chodzących o tej porze po korytarzach. zapytałam się pierwszej, lepszej osoby o kuchnię i w zamian otrzymałam kilka jasnych wskazówek, wypowiedzianych miłym tonem.
Za pomocą kuchenki gazowej zrobiłam sobie jajecznicę na "śniadanie".
Potem postanowiłam rozejrzeć się po okolicy. wyszłam z domu i zobaczyłam przy drzwiach do stajni Olę, która uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
-Hej, wyspałaś się?
-Tak- pokiwałam głową- Znalazłam kuchnię.
-No to gratulacje!- zaśmiała się- Chodź, pokarzę si twojego konia.
Weszłyśmy do stajni. Wierzchowce rżeniem powitały nas, najwyraźniej oczekując przysmaków i pieszczot.
-Oto i ona- Ola wskazała brudno-kasztanową klacz Araba- Nazywa się Verdwaalde, możesz mówić jej Vaa.
Spojrzałam klaczy w oczy i powoli podłożyłam jej otwartą dłoń z dwoma kostkami cukru. Vaa z zadowoleniem schrupała przysmak skradziony z kuchni.
-Może chcesz ją wypróbować na padoku?- zaproponowała jakaś ciemnowłosa kobieta, podchodząc do nas- Nazywam się Elizabeth, jestem instruktorką jazdy.
Zgodziłam się. Za pozwoleniem Elizabeth wyprowadziłam Vaa z boksu. Była oporządzona, więc tylko poszłam z nią na padok, wskoczyłam na nią i pojechałam.
<C. D. N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz