-Ależ jesteś chudy skarbeńku! A może chcesz ciasteczko?- siwa, lekko pulchna staruszka na siedzeniu naprzeciwko mnie już sięgała ręką w stronę torby.
-Nie, dziękuję- powiedziałem szybko- Jadłem przed drogą.
-Aha- mruknęła i znów wzięła się za rozwiązywanie krzyżówek.
Spojrzałem przez okno- drzewa przesuwały się obok mnie z zawrotną prędkością, wydawało się, że to one się poruszają, a nie pociąg.
Po paru minutach między drzewami ujrzałem tabliczkę z nazwą peronu.
Wstałem, wziąłem swój bagaż i wyszedłem z przedziału, który dzieliłem ze staruszką i jakimś mężczyzną, który spał.
Kiedy pociąg z piskiem zatrzymał się na peronie byłem już przy drzwiach. Wysiadłem i od razu skierowałem się w stronę głównej drogi. Już na asfalcie stanąłem na deskorolce. Ciężko było jechać z całym bagażem, ale dawałem radę.
Po pół godzinie dojechałem przed bramę akademii. Zatrzymałem się i zobaczyłem jakąś kobietę zmierzającą w moim kierunku.
-Witaj- powiedziała podchodząc do mnie- Nazywam się Karina, jestem instruktorką jazdy konnej. Chodź, pokarzę ci twój pokój.
Poszedłem za nią do budynku mieszkalnego.
-To tutaj- wskazała spore pomieszczenie w czarno-białych barwach- Zajęcia zaczynasz jutro, plan leży na biurku- dodała i wyszła.
Byłem zmęczony po podróży i nawet nie zdążyłem zapytać jej o łazienkę.
Rozejrzałem się po pokoju- był tam telewizor plazmowy i fotel zwisający z sufitu. Postanowiłem chociaż się przebrać i poszedłem na pastwisko zobaczyć się z moim nowym koniem. Po drodze omal nie wpadłem na jakąś dziewczynę na korytarzu.
-Przepraszam- powiedziała- Jestem...
<Jakaś dziewczyna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz